Póki mam czas i chęci postanowiłam intensywnie testować tusze do rzęs które posiadam . Dzisiaj zapraszam na drugą część sagi tym razem o tuszu z oriflame very me fat lash black out.
Co mówi o produkcie producent :
Znany Wam tusz Fat Lash czarniejszy niż zwykle! Pogrubiająca mascara
wzbogacona została niesamowicie czarnymi pigmentami węglowymi, dzięki
którym rzęsy zyskują jeszcze bardziej intensywną barwę!
Co myślę ja :
Na pierwszy rzut oka produkt w ładnym , czarnym opakowaniu . Mi to pasuje ale po wyciągnięciu szczoteczki lekko mnie zmroziło .
Niezbyt mi się udało ukazać to na zdjęciu . Fakt , bardzo podobają mi się ssilikonowe szczoteczki , no ale z pewnością nie aż tak duże . No cóż szczoteczka jest wielkości mojego oka , jednak podkreślę że ja mam małe oczy .
Używając jej jednak boje się czy nie będę zagrożeniem sama dla siebie i nie wydłubie oka . Jak dotąd udało mi się nie uszkodzić oczu ale parę razy porządnie się ubrudziłam a raz zdarzyło mi się ukuć jak i wsadzić do oka . Na szczęście dla mnie na tym się skończyło .
Co najważniejsze maskara ładnie wydłuża , pogrubia moje rzęsy , jednak niestety łatwiej też je skleić . Dla niektórych może to być wada , ja mam swój dziwny patent na posklejane rzęsy , może nie będę go zdradzać .
Ostatnia rzecz którą poruszę to trwałość , no i tutaj jest pewna nieścisłość . Tusz trzyma się długo natomiast po paru godzinach lekki nadmiar osadza się na dolnych rzęsach . Nie przeszkadza mi to kiedy mam podkreśloną dolną powiekę , wtedy tego nie widać jednak w moim odczuciu jest to minus. Poniżej prezentuje efekt na moich rzęsach .
Dostępność : konsultantki Oriflame , w niektórych miastach są też stoiska tej marki
Cena 20zł za 8 ml
Ocena 4/5
"czy nie będę zagrożeniem sama dla siebie", tak Paula jesteś dla siebie zagrożeniem ;p hihi ~Karoo
OdpowiedzUsuńNo z tą szczoteczką było trochę niebezpiecznie
Usuń